Wpadając w melancholię wieczorną postanowiłam opowiedzieć Wam historię niczym z Hollywoodu, tyle że z Polski. A jest to opowieść o rodzinie, wielkich marzeniach i bezczelnej kradzieży – oparta na najprawdziwszych faktach. Włączcie poniższy soundtrack i wsłuchajcie się w opowieść mroczną i niezwykłą, której bohaterem głównym jest… papier.
Zarysuję zatem tło opowieści. Wielkopolska, wiek XIX, rok dokładnie 1881 – mój niezwykle przedsiębiorczy przodek Teodor Kręglewski otwiera w Wągrowcu papiernicze przedsiębiorstwo, na pohybel pruskiemu okupantowi. Księgi handlowe notują pierwszy wpływ kasowy w roku 1881 r. Ś.p. Teodora nie odstraszały częste rewizje i szczegółowe inspekcje władz pruskich, które zapobiec miały krzewieniu polskości.
Najstarszy syn Teodora, Edward Kręglewski, chcąc pójść w ślady przedsiębiorczego ojca, najpierw wybywa za granicę, aby doskonalić fach i podpatrzyć co nieco w innych zakładach. Po powrocie, dokładniej w 1910 roku Edward przenosi dział wytwórczy i hurtowniczy do Poznania, otwierając Fabrykę Ksiąg Handlowych, Kopert i Kajetów. Znakiem firmowym Fabryki były dwa kręgle oraz inicjały Kręglewskich. Praca na terenie Poznania nie należy do łatwych – działalność polskiego przedsiębiorstwa spotyka się z wrogim nastawieniem niemieckich władz, jednakże dzięki ciężkiej pracy Edwarda i jego małżonki, Leokadii ze Zborowskich, zakład stale się rozwija, zatrudniając do roku 1913 35 pracowników, operujących na 20 maszynach. Wkrótce lokal przy ulicy Szkolnej okazuję się zbyt mały – w 1913 roku firma przenosi się do gmachu przy ul. św. Marcina 27, który zostaje wyposażony już w 60 maszyn. Moi pradziadowie doglądają produkcji artykułów szkolnych, ksiąg handlowych oraz kopert, wprowadzają nowoczesne maszyny i rozbudowują obiekty fabryczne.
Wybuch I wojny światowej stawia pod znakiem zapytania dalsze funkcjonowanie zakładu. Wszyscy wykwalifikowani pracownicy zostają zaciągnięci do wojska, przy maszynach zostaje jedynie właściciel oraz jeden bliski współpracownik – Jan Twardowski. Mimo trudnych warunków fabryka działa przez cały okres wojny.
Okres międzywojenny to czas refleksji nad transformacją zakładu. Lokal przy ul. św. Marcina okazuje się zbyt mały na wielkie plany Edwarda Kręglewskiego, więc fabryka przenosi się do własnego gmachu przy ul. Szyperskiej 8. Ilość zatrudnionych pracowników zwiększa się do 80. powstają też warsztaty mechaniczne, służące do ulepszania i należytej konserwacji posiadanych już maszyn, a także budowania nowych, na własnych planach konstrukcyjnych. W 1934 roku gmachy firmy przy ulicy Szyperskiej zostają rozbudowane. W 1935 roku fabryka zatrudnia już 165 osób przy 120 maszynach. W zakładzie powstają już wtedy przede wszystkim koperty, zeszyty i artykuły szkolne oraz księgi handlowe. Według źródeł fabryka produkuje przeszło 350 rodzajów koper, a dziennie jest ich w stanie wykonać nawet do 700 000. Firma posiada też własną drukarnię, stolarnię, w której produkuje się skrzynie do pakowania towarów. W latach 1927-1928 otwierają się składy fabryczne w Katowicach, Warszawie i w Łodzi.
Według tygodnika Przegląd Graficzny, wydanego 1 lipca 1935 roku, czołową troską firmy jest dbanie o dobro pracowników. Mogą oni liczyć na wiele benefitów, między innymi: coroczne gratyfikacje, gratyfikacje doraźne oraz nadzwyczaj wysoki, jak na tamte czasy, poziom bezpieczeństwa przy maszynach. Powstaje również koło Wychowania Fizycznego, kompletnie wyekwipowane przez zarząd fabryki, który opłaca również instruktorkę oraz salę gimnastyczną.
Podczas II wojny światowej, w wyniku walk o Poznań fabryka zostaje zniszczona w 80% przez ostrzały artyleryjskie. Po wojnie zostaje ona szybko odbudowana, a produkcja zostaje wznowiona. Władze Polski Ludowej postanawiają ją jednak znacjonalizować – zgodnie z ustawą z 1946 roku fabrykę znacjonalizowano, a podobny los czeka również wiele innych przedsiębiorstw. Z rodzinnych dokumentów wynika, że 26 października 1949 roku nad fabryką ustanawia się przymusowy zarząd państwowy, a kontrolę przejmują Poznańskie Zakłady Papiernicze.
Zgodnie z ustawą nacjonalizuje się strategiczne gałęzie przemysłu i przedsiębiorstwa zatrudniające powyżej 50 pracowników. Początkowo Komisja Upaństwowienia Centralnego Przemysłu Papierniczego uznaje, że ze względu na zniszczenia wojenne zakład Kręglewskich nie spełnia tego kryterium. Jednak ostateczna decyzja ministra przemysłu lekkiego z 11 lipca 1950 r. przesądziła o upaństwowieniu papierni, tym samym kończąc ponad 100 letnią historię istnienia spółki.
Rodzina Kręglewskich i Krzewińskich, będąca przed wojną akcjonariuszami spółki, postanawia na nowo zarejestrować firmę, aby odzyskać utracone mienie. Jak wspomina Jan Krzewiński, była to inicjatywa wynikająca z przekonania, że majątek należy się rodzinie jako jej spadkobiercom. Spółka zostaje ponownie zarejestrowana w Krajowym Rejestrze Sądowym (KRS), a jej statut dostosowuje się do obowiązujących przepisów.
Podczas pierwszych walnych zgromadzeń przedstawiciele Ministerstwa Skarbu Państwa twierdzą, że Skarb Państwa jest akcjonariuszem spółki, ostatecznie jednak sądy uznają, że akcjonariuszem nie jest – zwraca się uwagę na fakt, że państwo przejęło akcje jedynie na skutek nacjonalizacji banków, w których te akcje były zdeponowane pod zastaw kredytu obrotowego.
Napotkawszy liczne przeszkody prawne i otrzymawszy garść anonimowych pogróżek (kierowanych do Grzegorza Krzewińskiego, pełniącego wtedy funkcję prezesa), rodzina kontynuuje starania o unieważnienie orzeczenia nacjonalizacyjnego. W ówczesnych przepisach wymaga się, aby przedsiębiorstwo zatrudniało co najmniej 50 pracowników, by mogło być przejęte przez państwo – tymczasem fabryka liczyła jedynie 42 pracowników.. Ministerstwo Gospodarki odrzuca jednak wniosek o unieważnienie, mimo że powołany przez nie biegły potwierdził brak podstaw do nacjonalizacji.
Sprawa trafia do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Warszawie, który przyznaje rację rodzinie, uznając decyzję ministerstwa za błędną. Skarb Państwa i Miasto Poznań zaskarżają jednak decyzję, a Naczelny Sąd Administracyjny (NSA) ostatecznie uchyla korzystny dla rodziny wyrok, co jest równoznaczne z zakończeniem sporu na poziomie krajowym. Rodzina Kręglewskich i Krzewińskich składa następnie skargę do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu – sprawa nie zostaje jednak rozpatrzona, gdyż Trybunał uznaje przebieg procesów krajowych za sprawiedliwy i zasadny. Game over.
Nie odwrócimy już tej bezczelnej grabieży, ale niech mnie szlag trafi – będzie wiadomo skąd ta fabryka, skąd budynek i skąd rodzina. W międzyczasie rozpoczynają się prace modernizacyjne nad kompleksem budynków Starej Papierni, zlokalizowanym przy ulicy Szyperskiej w Poznaniu. Projekt, realizowany przez firmę Demiurg, obejmuje nadbudowę głównego budynku o jedną kondygnację oraz budowę nowoczesnych obiektów, które zwiększą powierzchnię użytkową o 800 m² do łącznych 3000 m². Trwają rozmowy z przedstawicielami UAP celem umieszczenia w budynku tablicy pamiątkowej.
Obiekt ma pełnić funkcję centrum badawczo-rozwojowego Uniwersytetu Artystycznego w Poznaniu (UAP). Znajdą się tam laboratoria dla Wydziałów Malarstwa i Rysunku oraz Rzeźby i Działań Przestrzennych, a także zaplecze dla pracowni projektowych związanych z designem, meblarstwem, ubiorem i scenografią. Planowane jest także stworzenie przestrzeni do organizacji wydarzeń artystycznych i kulturalnych, dostępnych dla szerszej publiczności.
Całość inwestycji, której koszt wynosi ponad 46 mln zł, jest finansowana z funduszy Unii Europejskiej, środków Ministerstwa Nauki i Szkolnictwa Wyższego oraz Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego, a także funduszy własnych UAP.
Wracając do meritum – po śmierci mojego dziadka, będącego wnukiem ś.p. Edwarda Kręglewskiego, odnaleźliśmy papiury wszelakie – kalki kreślarskie, koperty, kajety, notesy. I niczym Rejtan rzuciłam się do tych papiurów zaraz, żeby nie wyrzucać niczego broń Boże. Więc trafiło wszystko w moje ręce i dziś właśnie, tej upalnej lipcowej niedzieli, postanowiłam zdmuchnąć z tych papiurów kurz. I zapragnęłam się zjednoczyć z historią Fabryki i dodać swoją kropkę nad i temu. Pożółkłe arkusze kalki wchłonęły farbę koloru rubinowego, ożywiając historię Fabryki raz jeszcze.