Khutulun

Na pewno kojarzycie chińską legendę o Hua Mulan – która chcąc wyręczyć swego chorującego ojca zaciągnęła się do wojska zamiast niego. Legenda głosi, że Mulan spędziła 12 lat w wojsku (dochodząc do całkiem wysokiego stanowiska oficerskiego), a jej prawdziwa tożsamość nie została odkryta – do czasu, gdy żołnierze chcący odwiedzić swego dowódcę, zamiast niego zastali kobietę przy krośnie. Legendę znamy oczywiście z bajek Disneya, a postać Mulan szybko stała się synonimem ultimate kobiety-wojowniczki. 

No i szkoda, że Disney nie pogrzebał głębiej, bo mógł trafić na jeszcze ciekawszą (a do tego prawdziwą!) historię – historię Khutulun, praprawnuczki Dżyngis-chana, niepokonanej mongolskiej księżniczki, której specjalnością były… zapasy. 

Tło historyczno-społeczno-wojskowo-socjologiczne jest następujące – plemiona mongolskie walczą ze sobą niemiłosiernie i bezpardonowo, do czasu aż Dżyngis-chan siłą perswazji, ale także siłą siły nie jednoczy tychże. Dzięki ekstremalnej dyscyplinie, koncentracji i treningom od lat najmłodszych, nomadyczni wojownicy Dżyngis-chana są wspaniałymi łucznikami, niepokonanymi konnymi jeźdźcami, ale także troszkę barbarzyńcami. Dżyngis-chan, który zwykł powiadać: „Największą ludzką radością jest wygrywać” nie poprzestaje na tym – tworzy imperium mongolskie (swoją drogą największe imperium świata, nie licząc kolonialnego imperium brytyjskiego). Wbrew powszechnie nam znanemu barbarzyństwu Mongołowie mieli też parę mniej bestialskich cech – byli bardzo wyrozumiali oraz tolerancyjni względem religii przeróżnych (!), dbali również o należyty rozwój nauki i sztuki, a handel za czasów imperium wręcz kwitł. 

No i tu dochodzimy do meritum, sedna, istoty rzeczy – czyli do postaci Khutulun. Khutulun, której imię znaczy tyle co „Jaśniejący Księżyc” lub „Blask Księżyca” była jednym z 15 dzieci (i jedyną córką!) Kajdu-chana, prawnuka Dżyngis-chana. Można spokojnie założyć, że po swym sławnym przodku odziedziczyła siłę i niezłomność, co więcej – Khutulun, w przeciwieństwie do wielu księżniczek i królowych, została zapamiętana dzięki swojej własnej chwale i osiągnięciom, nie zaś dzięki zasługom swego męża, brata lub ojca.

Mongolskie treningi to nie był jakiś tam „Skalpel” Chodakowskiej tylko rzeź, rzeź mówię. Nauka jazdy konnej rzekomo od lat 2, tak samo jak nauka łucznictwa i sztuk walki (chińskie techniki kung fu i mongolskie zapasy). Wszystko to sprawiało, że strącenie Mongoła z konia było istną niemożliwością. Być może miało to związek z faktem, że iż Mongołowie mieli z końmi relacje specjalne – rzecze się, że Mongoł bez konia to jak ptak bez skrzydeł. No i w tej całej imprezie tak średnio było miejsce dla kobiet, bo też i miały ważniejsze obowiązki – w domu.

Herstorię Khutulun znajdujemy w zapiskach Marco Polo, a także w notatkach perskiego historyka Rashida al-Dina. Khutulun od lat najmłodszych manifestowała chęć nauki jazdy konnej, łucznictwa i zapasów, a wszystko to wśród 14 braci. I musiało iść jej całkiem nieźle biorąc pod uwagę fakt, że jej popisowym numerem w bitwie było wyjechanie konno przed szereg, upatrzenie wojownika-ofiary z wrogiej armii, konkretna szarża, dosłowne wzięcie nieszczęśnika pod pachę i przedłożenie tegoż Kajdu-chanowi. Zdecydowanie nie była też orędowniczką przeciętnych celów w życiu, wręcz przeciwnie – trenując i stając się coraz silniejszą każdego dnia postanowiła być bowiem najsilniejszą zapaśniczką na świecie (naturalnie bez podziału na kategorie płciowe). Z czasem marzenie to wydawało się coraz mniej surrealne, albowiem Khutulun niszczyła w formule zapaśniczej absolutnie każdego przeciwnika, który na jej drodze stanął. 

Gdy Khutulun była już w wieku odpowiednim i przyszedł mariażu czas, Kajdu-chan szykował już parę propozycji. Mongolska księżniczka orzekła jednak, że przyszły mąż musi spełnić jeden raptem warunek – pokonać ją w zapaśniczym boju i wtedy droga wolna, ślub, nie ma problemu. Kajdu-chan respektował córkę i jej zapaśnicze osiągnięcia na tyle, że przystał i na ten warunek. No więc wpisowe to było 100 koni – i znalazło się co najmniej 100 bogatych śmiałków, którzy z tymi końmi się stawili. Skąd to wiemy? A bo ponieważ Khutulun rychło weszła w posiadanie 10 000 koni. Czy możemy spekulować, że chociaż część z tych mężczyzn przybyła pewna swego zwycięstwa? Otóż tak. Czy po kolei odjeżdżali w stanie absolutnego upokorzenia i bez koni? Być może. O walkach tych mówiło się w całej Mongolii, a niektórzy (chociażby Marco Polo) podróżowali specjalnie po to, by ujrzeć widowisko na żywo.

Raz tylko jedyny Khutulun namawiano, by specjalnie poddała mecz – w walce z synem króla Pamara, który w 1280 roku postanowił spróbować swoich sił w boju. Mało tego, książę zaoferował 1000 wpisowych koni zamiast 100!  I był to mecz najchętniej oglądany dotychczas i jedyny, podczas którego widzowie liczyli, że Khutulun przegra. I mimo, że książę wytrzymał zdecydowanie najdłużej ze wszystkich śmiałków, to i tak uznać musiał wyższość Khutulun, która rzekomo rzekła: „Nigdy nie przegram specjalnie – za żadną sumę pieniędzy”. I nie było taryfy ulgowej i książę odjechał z niczym – a podobno szkoda, bo kandydatem był niezłym.

No i oczywiście co się okazuje, nie można ot tak odrzucać mężczyzn, bo zaraz się możesz dowiedzieć, że jesteś lesbijką lub utrzymujesz kazirodcze stosunki z własnym ojcem – z takimi właśnie plotkami i pogłoskami spotykała się Khutulun. Rashid al-Din wspomina natomiast, że Khutulun tak naprawdę była zabójczo zakochana w Ghazanie, mongolskim władcy Persji. Ghazan był jednak podobno potomkiem Dżyngis-chana, no więc niestety nie da rady, bo najprawdopodobniej Khutulun i Ghazan byli w jakimś stopniu spokrewnieni. Tak czy inaczej, żadnego małżeństwa nie było*, a Khutulun rzekomo została #foreversingle.

Tymczasem zbliżały się ostatnie ziemskie dni Kajdu-chana – jako swego jedynego godnego następcę widział on właśnie Khutulun. Jako jedyna mongolska kobieta odznaczona swoistym srebrnym medalionem, zwanym gargee, posiadała wszystkie cechy, by być dobrym dobrym strategiem, wspaniałym wojskowym i sprawiedliwym rządzącym. Według Kajdu-chana Khutulun była „najsilniejszym wojownikiem w całej armii” – istotnie jego ostatnim życzeniem było, aby 41-letnia wtedy Khutulun była jego następczynią. I na to 14 braci jak jeden mąż obudzili się, że być to nie może, toż to skandal i absurd. W 1306 roku Khutulun umiera w tajemniczych okolicznościach. 

Herstoria Khutulun wypływa ponownie dopiero w XVIII wieku dzięki francuskiemu pisarzowi Petisowi de la Croix – natomiast w jego wersji księżniczka zwie się Turandot i nie trudni się zapasami, bynajmniej. Stawia warunek przyszłemu mężowi – poślubi go tylko, gdy ten rozwiąże trzy zagadki. Jeśli ten nie podoła – zginie. Historia ta zostanie później opowiedziana we włoskiej operze Pucciniego. 

A mongolscy zapaśnicy po dziś dzień podczas naadam, czyli narodowych gier mongolskich (zapasy, jazda konna i łucznictwo) noszą strój, który odsłania klatkę piersiową, aby od razu było widać, czy ma się do czynienia z kobietą, czy z mężczyzną – na cześć Khutulun, najsilniejszej zapaśniczki Mongolii. 

*fun fact, Ghazan poślubił inną księżniczkę – księżniczkę Kokochin, znaną przez swą ponadprzeciętną urodę i delikatność. Można wysnuć teorię, że iż Kokochin i Khutulun nie mogły się bardziej różnić.

A jeśli...

…chcesz kupić linoryty inspirowane postacią Khutulun, to zapraszam Cię do Sklepu Osobliwego.

Leave a Comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Shopping Cart
Scroll to Top